KLIMATOLOGI JUŻ wiedzą, że na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych do 2050 r. może nastąpić podniesienie się poziomu morza, co samo w sobie będzie katastrofalne. Jednak dopiero zaczynają dokładnie mierzyć „ukrytą słabość”, która jeszcze bardziej pogorszy sytuację: wybrzeże również tonie. Jest to zjawisko znane jako osiadanie, które może sprawić, że podnoszący się poziom oceanu stanie się jeszcze bardziej niebezpieczny, zarówno dla ludzi, jak i ekosystemów przybrzeżnych. Nowe badania opublikowane w czasopiśmie Komunikacja przyrodnicza odkryli, że wybrzeże Atlantyku, na którym mieszka ponad jedna trzecia populacji USA, tonie o kilka milimetrów rocznie. W Charleston w Południowej Karolinie i zatoce Chesapeake wynosi ona do 5 milimetrów (jednej piątej cala). W niektórych obszarach Delaware jest to nawet dwukrotnie więcej. Pięć milimetrów rocznego wzrostu poziomu morza wzdłuż odcinka wybrzeża plus 5 milimetrów osiadania w tym miejscu, to w rzeczywistości 10 milimetrów względnego wzrostu poziomu morza. Miasta na wybrzeżu Atlantyku już cierpią z powodu ciągłych powodzi, a potop będzie się tylko pogłębiał, gdy zaczną tonąć, a poziom mórz się podniesie. Jednakże tego rodzaju dane o wysokiej rozdzielczości dotyczące osiadania gruntu nie są jeszcze uwzględniane w ocenie zagrożenia wybrzeża. „Chcemy tutaj naprawdę zwrócić uwagę na ten brakujący element, co – jak wynika z naszej analizy – w rzeczywistości powoduje, że krótkoterminowa podatność na zagrożenia jest znacznie poważniejsza, niż można by się spodziewać na podstawie samego wzrostu poziomu morza” – mówi Manoochehr Shirzaei, specjalista ds. bezpieczeństwa środowiskowego ekspert w Virginia Tech i współautor nowego artykułu. (Przewody. Manoochehr Shirzaei)