W komentarzu dla „Washington Post” Peggy O'Donnell Heffington, profesor historii na Uniwersytecie w Chicago, zaczyna się: „Jako profesor uczelni jestem przyzwyczajony do niepokoju, a nawet złości młodych ludzi w związku ze zmianami klimatycznymi. Jedną z najbardziej uderzających tendencji jest liczba uczniów, którzy mówią mi, że czują się okradzieni z możliwości posiadania dzieci, oszukani i wyrzeczeni rodzicielstwa przez dziesięciolecia zaprzeczania zmianom klimatycznym i bierności ze strony pokolenia wyżu demograficznego i ich rodziców z pokolenia X”. Moi uczniowie nie są sami. Globalne badanie przeprowadzone w 2021 r. wśród 10 000 osób w wieku od 16 do 25 lat pokazuje, jak powszechne są te uczucia”. Pisze: „Ale decyzja o nieposiadaniu dzieci w obliczu kryzysu nie jest niczym nowym. W rzeczywistości impuls ten można prześledzić nie tylko u naszych ludzkich przodków, ale także poza granicami gatunku ludzkiego... Przez wieki decyzje reprodukcyjne były ograniczane przez warunki ekonomiczne, materialne i środowiskowe człowieka. O'Donnell Heffington podsumowuje: „Jeśli decydenci i politycy chcą zachęcać młodych ludzi do zostania rodzicami – a wydaje się, że robią to często – historia sugeruje, że istnieje lepsza ścieżka niż ta, którą podąża zbyt wielu z nich: uchylenie naszego prawa do reprodukcji autonomię, utrudniając dostęp do antykoncepcji i czyniąc aborcję przestępstwem. Zamiast tego powinni nas przekonać, że zmiany klimatyczne są traktowane poważnie jako zagrożenie – że środowisko, w którym my i nasze dzieci musimy żyć, jest w dobrych, kompetentnych i racjonalnych rękach”.Peggy O'Donnell Heffington, „Washington Post”)